"Z drzewa na stadionie Pogoni Lwów oglądałem jego popisy. Wspinałem się na konar, aby lepiej widzieć. Był niesamowity, potrafił przedryblować kilku rywali, położyć na murawie bramkarza i jeszcze tuż przed linią bramkową poczekać, aż wszyscy się pozbierają, po czym strzelał do siatki. Miał przy tym szelmowski uśmiech na twarzy" - tak Ernesta Wilimowskiego opisywał znakomity trener Kazimierz Górski.
Pierwszy piłkarz, który strzelił cztery bramki podczas meczu na Mistrzostwach Świata. Zdobywca 10 goli w jednym meczu ligowym. Posiadacz sześciu palców w prawej stopie, które jak sam mawiał były jego talizmanem i sekretem umiejętności.
Był bez wątpienia najlepszym piłkarzem przedwojennej Polski. Słynny Fritz Walter powiedział o nim: "To chyba jedyny piłkarz na świecie, który zdobywał więcej bramek niż miał szans." Zaiste tak było.
Przed wielką piłką
W wieku 13 lat ojczym adoptował go i dał mu swoje nazwisko - Wilimowski. Gdy w 1922 roku wschodni Górny Śląsk został przyłączony do Polski - Ernst Wilimowski został obywatelem II Rzeczypospolitej Polskiej.
Za młodu Erenst (jego imię zostało spolszczone przez rówieśników) jeździł na nartach, grał w piłkę nożną, hokeja i piłkę ręczną. Był fenomenem.
Przed wojną
Klubem w którym zaczynał przygodę z piłką był 1.FC Kattowitz. W wieku 17 lat przeszedł do Ruchu Hajduki Wielkie, gdzie 8 kwietnia 1934 zadebiutował w polskiej Ekstraklasie. Kilka tygodni później przywdział już na siebie koszulkę z orłem na piersi.
Debiut w reprezentacji datowany jest na 21 maja 1934 roku. Był to mecz w Kopenhadze przeciwko Danii, nie okazał się zbyt pomyślny, ponieważ podopieczni Józefa Kałuży przegrali 4:2.
W barwach Ruchu Hajduki Wielkie Wilimowski zdobył dwie korony króla strzelców (1934, 1936). Ogółem dla zespołu z Górnego Śląska zdobył 112 bramek w 86 meczach.
W 1936 roku został wyrzucony z kadry olimpijskiej rzekomo za pijaństwo.
5 czerwca 1938 roku na Stade de la Meinau w Strasburgu reprezentacja Polski z Wilimowskim w składzie debiutowała w finałach Mistrzostw Świata. Przeciwnikiem była słynna Brazylia prowadzona przez wielkiego Leonidasa. Polacy skazywali byli na wielką klęskę, jednak 4 bramki Wilimowskiego pozwoliły nam walczyć z Canarinhos do samego końca. Ulegliśmy dopiero po dogrywce 6:5.
Po tym meczu sam Leonidas miał powiedzieć: "jeśli ktoś powie, że Polacy nie potrafią grać w piłkę - napluję mu w twarz."
21 maja 1939 w ligowym meczu przeciwko Union-Touring Łódź zdobył rekordową liczbę 10 bramek(!), a jego zespół pokonał rywala 12:1.
W reprezentacji narodowej wystąpił po raz ostatni 27 sierpnia 1939 roku. Na stadionie w Warszawie, Polska podejmowała wicemistrzów świata z 1938 roku - Węgrów. Bohdan Tomaszewski, kilkunastoletni wówczas chłopiec wspominał po latach: " Już się czuło wojnę w powietrzu, pełno było kibiców w wojskowych mundurach. Mecz był niesamowity. Wygraliśmy 4:2, a Wilimowski przeszedł samego siebie... Ślązak strzelił trzy bramki, a czwarta została strzelona z rzutu karnego podyktowana za faul na nim !".
W kadrze Polski Wilimowski rozegrał 22 mecze i zdobył 21 bramek.
Wojna !
W momencie, gdy 1 września 1939 wybuchła II Wojna Światowa, Wilimowski przebywał na Górnym Śląsku. 4 września oddziały Wermachtu zajęły jego rodzinne Katowice.
Georg Joschke, kreisleiter NSDPA, nie potrafił wybaczyć piłkarzowi, że w 1934 opuścił FC Kattowitz dla Ruchu, który był symbolem polskości na Górnym Śląsku. Nie było więc pewne, że podpisze volklistę. Spełniał jednak wszystkie warunki do tego, żeby otrzymać niemieckie obywatelstwo.
Kariera w III Rzeszy
Angaż do klubu Polizei-Sportveiren Chemnitz załatwił mu wuj. W Chemnitz Wilimowski pracował również jako policjant.
Trafił później do TSV 1860 Monachium i z tym zespołem 15 listopada 1942 roku, zdobył Puchar Niemiec. W obecności 80 tysięcy widzów, oglądających ten spektakl na Stadionie Olimpijskim w Berlinie TSV pokonało Schalke Gelsenkirchen 2:0. Wilimowski zdobył bramkę na 1:0 po kapitalnym dryblingu.
Warto odnotować, że w zespole Schalke grali wówczas pochodzący z Polski świetni napastnicy - Fritz Szepan i Ernst Kuzorra (przy stadionie auf Schalke jest nawet ulica Kuzorry; Szepan może i miałby swoją, jednakże w czasach hitlerowskich zachował się karygodnie- w ramach procesu aryzacji przejął dom towarowy należący do Żydów).
Sepp Herberger, ówczesny selekcjoner Grossdeutschland (Wielkich Niemiec) wiosną 1941 powołał Wilimowskiego do kadry. Ślązak zadebiutował 1 czerwca 1941 r. w Bukareszcie przeciwko Rumunii. "Ezi" strzelił 2 bramki, a Niemcy pokonali rywala 4:1.
Co ciekawe siedem lat wcześniej 9 września 1934 r. Ernest "Ezzi" strzelił bramkę grając w reprezentacji Polski właśnie przeciwko Niemcom (2:5).
18 października 1942 Wilimowski strzelił cztery bramki Szwajcarii. Ośmieszał tego dnia niemiłosiernie obrońcę Severino Minellego, który po meczu wyznał, że nikt wcześniej grając przeciwko niemu nie strzelił czterech bramek. Wynik końcowy meczu brzmiał 5:3.
22 listopada 1942 zagrał swój ostatni przed siedmioletnią przerwą mecz międzypaństwowy, przeciwko Słowacji. Niemcy odnieśli wtedy setne zwycięstwo na arenie międzynarodowej.
Gdy oddziały Niemieckie w lutym 1943 roku ostatecznie skapitulowały pod Stalingradem - zawieszono rozgrywki międzynarodowe. Kadra Niemiec spotykała się już tylko od czasu do czasu na konsultacjach.
Historia jak z Hollywood
Wilimowski grywał później w słynnej wojennej drużynie Rote Jager (Czerwoni myśliwi ). Założycielem tego zespołu był słynny pilot Luftwaffe - Herman Graf, który latając w samolotach ze swastyką na kadłubie zestrzelił według nieoficjalnych danych około 212 maszyn aliantów. Prywatnie pilot był wielkim fanem talentu Ślązaka.
Znajomość z asem Luftwaffe, "Ezi" wykorzystał jakiś czas później, gdy jego matka trafiła do obozu koncentracyjnego Auschwitz - Birkenau. Jak podaje Maciej Petruczenko, dostała się tam za romans z rosyjskim Żydem, co według hitlerowskiego prawa było pohańbieniem rasy. Wilimowski, pomimo szacunku jaki zaskarbił sobie grają w reprezentacji III Rzeszy nie mógł nic zrobić. Poprosił wtedy o pomoc Grafa, któremu udało się wyzwolić Paulinę-Florentynę z obozu. Wilimowska zmarła w Niemczech w 1981 roku.
Wymazanie z kronik
Po wojnie Ernest "Ezi" grał w piłkę do 39 roku życia. w 1951 roku poznał Klarę Mehne, z którą później miał czworo dzieci - syna Rainera oraz trzy córki: Sylvię, Sigrid i Ullę. Najpierw prowadzili wspólnie lokal gastronomiczny, później on pracował w zakładach Pffafa. Na emeryturę przeszedł w 1978 roku.
W PRL Ernesta Wilimowskiego nakryto płaszczem cenzury. Za rzekomą zdradę ojczyzny, został wykreślony z kronik najznamienitszych polskich piłkarzy. Po dziś dzień nie powstała żadna biografia w naszym języku odnośnie tego piłkarza.
W latach 70 w hotelu w Niemczech, wielki polski trener - Kazimierz Górski spotkał swojego idola sprzed lat. Pisarzowi Janowi Grzegorczykowi zrelacjonował, że przyjął go chłodno. Dopytywany o powód przez Grzegorczyka powiedział: "Wie pan zawsze za granicę jechaliśmy w obstawie. Był z nami delegat z bezpieki. Nie dało się porozmawiać." W jednej z książek - wydanej już w wolnej Polsce - Górski przytacza krótki fragment rozmowy z Wilimowskim : " Panie Wilimowski, jeśli Pan nic złego nie zrobił, jak pan mówi, dlaczego nie wrócił pan do kraju, może nie od razu, na fali emocji i nie spróbował się pan wytłumaczyć? Bałem się - odparł Wilimowski."
W 1995 roku była szansa na powrót "Eziego" do kraju. Został zaproszony na obchody 75 lecia Ruchu Chorzów, jednak z powodu choroby, a przede wszystkim ataku polskich patriotów (Bohdan Tomaszewski publicznie nazwał go zdrajcą) wyjazdu zaniechał. Zmarł w Karlsruhe 30 sierpnia 1997 roku.